Okazuje się, że byli już tacy, co o świętych Pańskich pisali. Dziś przy okazji poszukiwań danych o św. Feliksie z Noli trafiłem na blog martyrologium.blogspot.com. Bardzo ładnie i przejrzyście zredagowane informacje.
Zaczerpnijmy stamtąd jeden z obrazów, ilustrujących, jak ahistorycznie podchodzono do strojów i duchownych z końca wieku III malowano w szatach swojej, o tysiąc dwieście i więcej lat późniejszej epoki.
Pająk zasnuwający jaskinię
20 stycznia rocznica krakowskiej koronacji Władysława znanego wówczas (1320) jako Łoktek, a dziś jako Łokietek. Uczono nas w szkole i opowiadają nam podczas wycieczek do Ojcowskiego Parku Narodowego, że schronił się książę Władysław przed poszukującymi go zwolennikami i sługami króla Wacława II. W 2017 roku badania archeologiczne uprawdopodobniły przebywanie XIV-wiecznych rycerzy w jaskiniach:
Ludzie, którzy pomagali ukryć się Łokietkowi w jaskini, według legendy nie zniszczyli pajęczyny, która zasłaniała otwór wejściowy – mówi Alicja Fiszer, główny specjalista do spraw edukacji Ojcowskiego Parku Narodowego – tylko opuścili Łokietka z góry przez szczelinę. Pajęczyna dodatkowo pokryła się rosą, więc nie wzbudzała żadnych podejrzeń. Zresztą z miejsca, w którym dziś znajduje się brama w kształcie pajęczyny, nie widać dalszych korytarzy. Dlatego było to idealne miejsce, żeby zmylić pościg czeskich rycerzy. (Radio Kraków)
Prawda materialna ma znaczenie, ale w opowieściach ciekawa jest też powtarzalność motywów. Nie będziemy śledzić wszystkich zbiegów i pomocnych im pająków, ale przy okazji wspomnienia Feliksa z Noli przeczytajmy u księdza Skargi:
I bacząc, iż się lud burzy, a Pan Bóg cudo ukazuje, że go poznać nie mogli, ustąpił; a uciekając wpadł w jakieś ścianki i tam się zataił. Jeden poganin, widząc, gdzie wpadł, a śmiejąc się z sług onych, iż z nim gadali, a jego nie poznali, ukazał im ono mieśce miedzy ścianami. A tym czasem pająk siateczki swoje na onę ścianę zapuścił i dziurę onę, którą wlazł Felix, urosztował. Gdy tedy słudzy przybieżeli, a pajęczynę onę na ściankach ujźrzeli, łajać onemu, co ukazał mieśce, poczęli, mówiąc: lada mucha tę pajęczynę przedrze, a Felix tu się cisnąć przerwać by jej nie miał? Rzecz niepodobna, aby on tu był. I bieżąc dalej, do wolnego wyścia i lepszego zatajenia, ś. męczennikowi czas zostawili.
Był Feliks (Szczęsny) zwany męczennikiem, choć męczeńskiej śmierci nie poniósł. Ledwo się jej wywinął, a zasługę jeszcze taką miał, że poratował konającego na pustyni swojego biskupa Maksyma. Udał się tam, za namową anioła, który go uwolnił z kajdan.